środa, 20 sierpnia 2008

Rybim okiem na świat


Ostatnią z optycznych zabawek z jakimi miałem do czynienia na imprezie, która zainspirowała mnie do spisywania tego bloga jest Sigma 10 mm Fisheye 2.8 EX. Z wypróbowanych obiektywów, to właśnie to szkło spowodowało u mnie największe swędzenie mózgu: Po pierwsze, jako człowiek prosty z wykształeceniem technicznym, zacząłem sobie zadawać pytanie dlaczego dwie sigmy: 10-20 i opisywana teraz 10 Fisheye mają tak różny obraz. W końcu milimetrów mają po tyle samo, więc na prosty rozum, kąt widzenia i odwzorowanie też powinno być takie samo. Temat mnie przerósł, więc z pytaniem poszedłem na forum. Jak się okazało, jest na to (wskazane przez jednego z forumowiczów) wytłumaczenie, ponieważ istnieje kilka sposobów odwzorowywania czyli rzutowania obrazów 3d na dwuwymiarową klatkę-matrycę przez obiektywy. I to stąd różnice w deformacjach i kątach widzenia.
Przy okazji zdałem sobie sprawę, z tego, że po raz kolejny udalo mi się wrzasnąć: "król jest nagi!" - sporo ludzi mieniących się być profesjonalistami, lub zaawansowanymi amatorami poprostu nie wie dlaczego tak się dzieje i zasłaniają się tekstami "A co tu rozumieć - chcesz mieć szeroki kąt to kupuj szeroki kąt, chcesz mieć fisheye to kup fisheye" - a pytanie: "dlaczego tak jest?" było bez odpowiedzi. Ale teraz już wiem, choć wzorów matematycznych na pamięć nie wkułem.
Po drugie, obiektyw ten zaczął drażnić tę humanistyczną część mojej osoby, która interesuje się kompozycją i innymi fajnymi aspektami focenia: jak by tu można takie dziwadło wykorzystać? Dystorsja, czyli coś co do tej pory było uznawane za wadę tutaj jest celowo wyniesione do monstrualnego poziomu. Dlatego ten obiektyw stanowił chyba największe wyzwanie dla wyobrażni.
Pierwszy wniosek jaki mi się nasunął, po krótkiej pracy z tym szkłem to taki, że raczej kompozycja centralna daje lepsze efekty. Ludzie zwłaszcza z boku kadru wyglądają mocno alienowato. I w ogóle nie jest to raczej szkło "na ludzi".
To może krajobrazy? Tu było całkiem fajnie, zwłaszcza przy pochylaniu aparatu względem sceny. Horyzont jest prosty tylko wtedy gdy aparat jest idelanie poziomo, każdy odchył powoduje zawijanie w górę lub w dól.

Drugą podpowiedź co do możliwych zastosowań przyniósł sam obiektyw - przy takiej ogniskowej, minimalny dystans roboczy jest bardzo mały, o ile pamiętam okolo 25cm. To pozwala naprawdę blisko podejść do tematu, jednocześnie dając naprawdę fajną, przestrzenną perspektywę z zachowanie dużej głębi ostrości.

I trzeci sposób wykorzystania jaki mi wpadł do głowy, przyszedł wieczorem, a konkretnie nocą. Takie szkło mając kąt widzenia dochodzący do 180 stopni, wycelowane w niebo naprawdę niewiele przeoczy.
Zdaję sobie sprawę, że temat fisheye jest dużo szerszy, nie zbadałem jeszcze choćby obszaru zastosowania takiego szkła w fotografowaniu imprez np dziecięcych czy sportowych. Albo "makro". A jestem pewien, że gdyby poświęcić mu więcej czasu, jeszcze klika pomysłów by się znalazło :-). Na koniec jeszcze jedno zdjęcie, które zrobiło się niejako samo: Próbowałem coś tam złapać w krzakach, nacisnąłem spust i okazało się że mam nastawiony naprawdę długi czas... w tym czasie jakaś natrętna osa mnie dopadła...

Brak komentarzy: