czwartek, 18 lipca 2013

I po zlocie - częśc 1 - 85 f/1.4

Już szóstym, choć dla mnie piątym. Mowa o tej imprezie. O "atfosmerze" jak mawia pewna bilska mi, ośmioletnia osóbka, można poczytać w komentarzach. Ja jak zwykle o szkłach.
Na zlot jechałem przetestować nowe Sigmy 35 i 30 f/1.4 oraz 85 1.4. Do 35 się nie dobrałem, więc skończyłem z 30 i 85. I tak sobie, dumny i blady, chodziłem przez 2 dni.
Trzeciego dnia wziąłem Samyanga (nawet nauczyłem się pisać tę cholerną nazwę) 85 1.4. Hitchcock to ze mnie nie jest, więc zamiast budować suspens, od razu zdradzę pointę:

Nowym szeryfem w mieście jest Samyang 85.

Ale najpierw o Sigmie, bo dopóki nie miałem porównania, cały zachwyt spadał na tę portretówkę: AF dość celny, używalna od 1.4. Rozmycie tła i kolory w porządku. Wydaje się też być wolna od, w moim subiektywnym przeświadczeniu, problemu kradzenia części czerwieni, jaki męczy inne, zwłaszcza starsze, sprzed rebrandingu, Sigmy. Nawet te z literkami EX.

A oto co robi Sigma 85, jak widzi w kadrze Canona 1dx z najnowszym 70-200:



A potem wziąłem Samy'ego i wszystko się zmieniło.
To jest trochę nie uczciwe porównanie, w stylu Kena Rockwella, bo zboże powyżej, to jpeg z aparatu, nastawiony na sharp+2, vivid i jakieś ISO w okolicach 400. Zaś drugie, dolne, to nef w natywnym iso 200. Tylko wywołany, bez żadnego pędzlowania:


Górna Sigma została domknięta do 2. Dolny Samy do 1.6.
Wiem, wiem. To zupełnie inne zdjęcia i nie nadają się do porównań. Dałem co miałem najlepszego z obu obiektywów.
Fani oglądania cropów 1:1 (ja się do niech niestety zaliczam), pewnie chętnie by porównali to samo ujęcie samym i sigmą - nawet takie miałem, ale jak za którymś razem "odchudzałem" kolekcję zlotowych fotek, to w ferworze porządkowania wyrzuciłem sample z sigmy bo były za mało ostre. No a potem przypomniałem sobie, że to miało być do porównania :-/.
Na szczęście Optyczni jak zwykle trzymają formę i dostarczyli już testy obu szkieł, więc kto chce, to MTFy znajdzie tu Samy, i tu Sigma. W sumie, to jestem lekko zaskoczony, bo patrząc na wykresy rozdzielczości, Sigma wydaje się być lepsza, co przeczy subiektywnemu odczuciu. Morał - nie samymi testami człowiek żyje, a i trzeba wiedzieć po co się takie obiektywy chce: Ja chcę światło 1.4, żeby go używać, a w zestawieniu z ogniskową 85, żeby mieć ładne tło i małą głębię. Żadnego z tych szkieł nie zamknąłem powyżej 4 :-P -pewnie dlatego nie zauważyłem, że Samy ma słabe wyniki w okolicach zwyczajowego  sweet spota. Jego sweet spotem jest 1.4-3.5 i nie zamierzam go opuszczać.

Co do największej "wady" Samy'ego: manualnego ostrzenia, to okazało się to nie tak uciążliwe, jak się spodziewałem. Trzeba mieć trochę więcej czasu i tyle. Do szybko biegających dzieciaków przydałaby się skala głębi ostrości,  ale to ma sens i tak, dopiero przy nieco większych odległościach. Na 2m, przy f/2, DOF wynosi zaledwie 4cm. Za to na 20m, to już 4.5m.  Warto by było mieć to napisane na obiektywie.

Czy Sigma jest zła? Nie. To dobry obiektyw. Nawet bardzo. Ale czy warto dopłacać 2.5k PLN za autofokus, który wcale nie jest aż taki przydatny do zastosowań jakie planuję? Na szybko sprawdziłem cenę  jednego i drugiego.
Jak na moje potrzeby: przesłony 1.4 do 4 i spokojne portrety z małą głębią, odpowiedź jest prosta.

P.S. W tytule jest napisane cześć 1. A to dlatego, że miałem w łapkach, jeszcze pachnącą nowością Sigmę 30 1.4 (A), Samy'ch 35 i 24 oba 1.4 no i przede wszystkim Samyanga T/S 24, który dostarczył mi bardzo dużo radości. Zatem C.D.N.

czwartek, 21 lutego 2013

Macho-paparazzi

Tekst trochę stary i prawie bez zdjęć (miałem cośtam wybrane, ale po spojrzeniu na nie z perspektywy 3 lat szału nie było). W ogóle nie miał szczęścia, bo dopisywałem do niego po parę zdań chyba od 5 lat. A to chyba dlatego, że to jedno z najfajniejszych szkieł jakie miałem w rękach, swego czasu też najbardziej upragnione. W efekcie próbując je jakoś opisać dostałem zatwardzenia intelektualnego. Mimo to postanowiłem to puścić, ot tak w ramach odkurzania bloga. Dlatego też nie ma w nim wzmianek o nowościach w tej klasie - Sigma ma już trzecią, w końcu udaną generację tego szkła, Tamron też się ogarnął, no i Nikon w końcu zauważył, że można robić fajne szkła ze światłem f/4.

Nadszedł czas na rozliczenie z największym demonem - zarówno z sensie gabarytów jak i nieco przenośnym. Tym razem na "tapetę" biorę AF-S 70-200G 2.8 VR. Nie, nie posiadam tego obiektywu, a czy żałuję, to się dopiero okaże, choć Ci co czytali mój post sprzed parunastu miesięcy pewnie odpowiedź znają :-) Do dzisiaj się z niego całkowicie nie wyleczyłem, choć zdrowy rozsądek mówi zdecydowane nie.
Co jest zatem na tak? Wszystko poza zdrowym rozsądkiem: optycznie - doskonały, wykonany przeciwpancernie, skuteczny VR i szybki AF, bardzo przyzwoite światło i coś co ma bardzo nie wiele obiektywów na rynku (ale za to prawie wszystkie to 70-200 f/2.8, choć u Canona też i F/4): nie zmienia rozmiarów nie tylko podczas ostrzenia ale także i zooma!
A jak ktoś lubi macho-duży sprzęt to powinien być jeszcze bardziej zadowolony, bo rozmiar jest tu... imponujący. W ogóle jest to jeden z ładniejszych obiektywów.
No i właśnie z tym rozmiarem mam problem - podoba mi się i w ogóle, ale wystarczy połazić z nim trochę i zaczyna mocno ciążyć.
Pierwszy raz podpinałem go do D80 - w efekcie bałem się zestaw powiesić na pasku, bo spodziewałem się że ta kolumbryna wyrwie bagnet. Nie bez potrzeby obiektyw wyposażony jest w solidną obrożę do statywu/monopoda.
Moje kolejne z nim spotkanie nastąpiło już w połączeniu z D300 co dało bardziej zrównoważony zestaw, ale dopiero krótki spacer z D3 uświadomił mi jak ciężkie życie mają paprazzi. Tyle wyzłośliwiania się na wagę, która przecież przydaje się - ciężki zestaw dużo stabilniej leży w rękach.
Ale zostawmy mechanikę. Mój ulubiony, nieco ezoteryczny temat: plastyka: Krótko mówiąc wybitna. Światło 2.8 w połączeniu z atrakcyjnie długimi ogniskowymi daje fantastyczne możliwości eksponowania i maskowania poszczególnych elementów kompozycji. Należy przy tym zaznaczyć, że jest to całkowicie używalne 2.8. Żadnych kompromisów na brzegu kadru!
Światło 2.8 ma jeszcze jeden miły aspekt: AF - przy połączeniu do z szybką puszką klasy D3, albo Dxxx daje w pełni używalny zestaw "sportowy" - trzeba tylko być w odpowiednim miejscu i zdążyć nacisnąć spust migawki - A nad tym muszę jeszcze popracować :-) .
Kupować zatem czy nie kupować? Jestem na nie - mam ten luksus, ze mogę go pożyczyć, dlatego mogę pozwolić sobie na dopuszczenie do głosu mojego rozsądku (mam coś takiego?) Ale znam takich co jak chcą to muszą....

Na osłodę jedno zdjęcie, strzelone na spacerze z zaprzyjaźnionym właścicielem D3 i wspomnianego szkła:



Inna klasa inna epoka

Uwielbiam porównania typu "przed" i "po". Ostatnio ubawiła mnie reklama, ze zdjęciem nieco roznegliżowanej standardowo-zaniedbanej kobiety z podpisem "przed" i tejże pani już dużo lepiej wyglądającej, z podpisem "po". Była to reklama kursów PhotoShopa.
Posiadam wiekową już dziś lampę SB-600. Nie tak dawno wpadła mi w łapki też nie najnowsza, ale z wyższej półki cenowej SB-900.
Ćwiczenie było proste: zestaw D300 + AF-S 105, obie "sabinki" i kot. Efekt na załączonych obrazkach. Żeby nie uwłaczać inteligencji potencjalnych czytelników, nie podpisuję, które zdjęcie błyskała która lampa. BTW, na allegro nie długo znajdzie się co prawda stara, ale mało używana SB600. Miłego dnia.

- Masz dwie opcje: nakarm mnie, albo otwórz taras. A w zasadzie jedną, nakarm i  wypuść na imprezę.

Tutaj "model" się już trochę zniecierpliwił.