wtorek, 9 lutego 2010

Cyfrowa legenda

Trochę dziś zapomniana, ale nadal godna uwagi. Nadszedł zatem czas na AF-S DX 18-70 f/3.5-4.5 IF-ED (a mówią, że to Tamron wymyśla najdłuższe nazwy obiektywów).
W mojej ocenie jest to szkło, które wpłynęło na kształt dzisiejszego rynku lustrzanek: Pamiętam jeszcze czasy, gdy ambitny amator musiał wysupłać nie rzadko 4-5k złotych na EOSa 300d bo chciał mieć przyzwoite, niezaszumione zdjęcia. Musiał przy tym wyrzucić badziewnego kita i szarpnąć się na coś z wyższej półki Canona, albo kupić sigmę/tamrona. W tak przygotowany rynek wszedł nieco spóźniony Nikon z D100 i chwilę potem epokowym z D70, którego dumnym posiadaczem na początku 2005 roku się stałem.
D70 przychodził w rożnych zestawach, ja swój nabyłem wraz z omawianym 18-70 i najtańszą wersją AF-D 70-300G (nie ED i nie VR). I nagle okazało się, że stara fotograficzna prawda o tym, że zdjęcie robi najpierw fotograf, potem obiektyw a na końcu korpus stała się objawieniem dla rzesz fotograficznego narybku (w tym i mnie). Dzięki pomysłowi Nikona na rozsądny zestaw dla amatorów, mamy dziś prawie równy podział rynku miedzy N i C (choć z tego ciacha i Sony coś chce ostatnio wykroić).
Tyle wstępu, a konkrety?
Po technikalia typu rozdzielczość, aberracje itd jak zwykle odsyłam do fachowców. Ja zajmę się subietywnymi odczuciami.
Najpierw jakość: Jest to szkło nie do zdarcia. I wiem o czym mówię, bo było ze mną 2 razy za oceanem, przejachało całe stany od wschodniego wybrzeża po Kalafiornię, spadło przypięte do D80 przodem na beton z wysokości około 1m (na szczęście miałem założony dekiel i hooda, przeżyło wycieczkę do egiptu, nie mówiąc już o kilku wypadach krajowych. W zasadzie zabieram je wszędzie, choć ostatnio trochę przestało mnie interesować.
To, że szkło tyle przeżyło nie oznacza, że jest przeciwpancerne - przeciwnie, jest straszliwie rozklekotane, poluzowały się gumy na pierscieniach, dwuczłonowy tubus zooma chwieje się na boki (nie wiem jakim cudem nie widzę wad pozaosiowych) , a plastik z którego jest wykonane nosi ślady moich podróży. Ale nadal robi zdjęcia, a po domknięciu do 5.6 jest naprawdę ostre!
Z tym obiektywem, mam trochę jak ze starym samochodem: nadal działa, ale zbyt zajeżdzony, żeby dostać za niego rozsądną cenę i dopłacić do nowego.
Użytkowanie: trochę brakuje quasi-makro. Bokeh nie istnieje (bo tych oleistych bohomazów w tle nie da się tak nazwać), ale nie przeszkadza mi to w sandardowym zoomie. Na D80 dawał o sobie znać problem z wieszającym AF. Początkowo myślałem, że to wina wspomnianego upadku, ale potem wyczytałem w sieci, że ten typ tak ma. Jak to się objawia: czasami, bardzo, bardzo rzadko obiektyw przy ostrzeniu na nieskończoność tak jakby nie dawał do body potwierdzenia że już skończył ostrzyć. Trochę to było podobne do zjawiska jakie wiać przy wycelowaniu obiektywu na coś bez kontrastu i wtedy detekcja fazowa głupieje i AF kręci obiektywem w obie strony. Tyle że tu nie kręcił. Zwykle w takiej sytuacji musiałem wycelwać sobie w stopy, wyostrzyć, a potem wrócić do kadru na nieskończoność.
Na D300 miałem ten objaw może ze 2 razy (w ciągu 2 lat).
Trochę nastraszyłem, ale wrażenia z użytkowania są na plus: ostre, szybko ostrzące, stosunkowo lekkie i kompaktowe, przyzwoicie wykonane szkło. W przeciwieństwie do wielu innych kitów Nikona ma metalowy bagnet.
No dobra, a teraz trochę ezoteryki, czyli "rysowanie" i inne bliżej niesprecyzowane walory artystyczne. Czy da się nim zrobić dobre zdjęcie? Jasne, wierzę, że każdym się da. :-) Czy mi się udało? Jest parę zdjęć, które lubię. Nie są może najlepsze, ale zawsze czegoś mnie nauczyły. Ot, choćby pomarańczowy portret mojego syna. Techniczne jest skopany (Lepiej było użyć trybu M i trochę domknąć minimalnie wydłużając ekspozycję, zamiast S, który maksymalnie otworzył przesłonę, żeby i tak nie wyrobić się w zadanym czasie), ale nauczyło to mnie podchodzić sceptycznie do propozycji automatyki pomiaru światła. Co miał do tego obiektyw? Nic, poza tym, że był, a jak wiadomo: jaki jest najlepszy system fotograficzny na świecie? Ten który masz w ręku i możesz nim zrobić zdjęcie :-D !
Inne, ciekawsze zdjęcia przeważnie wyszły na krótszym końcu tego obiektywu co raczej obrazuje kierunek moich zainteresowań a nie jakieś niezaprzeczalne walory tego szkła. Przypuszczam, że gdyby optyczni przetestowali je na spektrometrze, okazałoby się, że obiektyw ten ma przyzwoitą transmisję światła, bo w porównaniu z innymi średnio-tanimi szkłami (także innych systemów) daje bardzo wierne kolory, no może z lekkim ociepleniem.
Podsumowując: Dla kogo? Teraz to pewnie dla sfrustrowanych nie IF-owymi, z rotującą przednią soczewką użytkowników wszelkiej maści nikkorów 18-55. (wiem, że optycznie są dobre, któryś ma nawet VR, ale zmienają swoje rozmiary przy ostrzeniu, a co gorsza, kręcą przednią soczewką - kto ma polara ten wie o co chodzi). Smiało także może konkurować to szkło z nowszymi konstrukcjami kitów nikona, jak i zamiennikami ze stajni np sigmy.
Szkło mimo swych lat (premiera 2004) i braku VR, nadal wyróżnia się w natłoku nikomu nie potrzebnych nikkorów 18-cośtam. (zwłaszcza tych z plastikowym bagnetem, albo wysuwających zooma pod wpływem swego własnego ciężaru) W mojej opinii, godnego następcę 18-70 znalazł dopiero w postaci AF-S 16-85 ale to już zupełnie inna historia.

Brak komentarzy: